Mickiewicz miał swoją Litwę, do której miłość opiewał w Inwokacji. Lucy Maud Montgomery, autorka Ani z Zielonego Wzgórza miała swoje Avonley z Jeziorem Lśniących Wód i Aleją Zakochanych. Ja mam swój Złoty Potok i jego Sen Nocy Letniej, od którego snucie legendy krainy tylko się rozpoczyna.
Takie jedno na milion miejsc na całym świecie, gdzie kocha się powroty i roni łzy gdy je opuszcza. Całkiem urzekającą wyżynę, która przenosi ze „świata” do innego wymiaru. Zupełnie tak, jak byśmy raz po raz przechodzili przez bramę do Tajemniczego Ogrodu. Złoty jest cały niczym Tajemniczy Ogród. To taki malutki, niepozornie się wyłaniający, jakby z baśni – niby kontynent na obrzeżach miast. W obliczu tego miejsca najczęściej czuję się podobnie do tytułowej bohaterki Montgomery. Nieodparcie towarzyszą mi uczucia „wchłonięcia” przez tę klimatyczną enklawę. Przyroda zdaje się mówić tu swoim własnym językiem, a wszędobylskie zapisane na malunkach pejzażyki szepczą swoje historie. Ile razy by nie schodzić wzdłuż i wszerz tajemniczych jej przestrzeni – czyta się je na nowo. Nie dziwcie się wobec tego, że będę Was jeszcze często zarzucała zdjęciami, niby znanymi, a jednak dla mnie wciąż hipnotyzującymi i pełnymi aromatów.