Kolejną porcją zdjęć, wyczerpię dzisiaj akcenty pojawiające się w ostatnich dniach. Czuję się trochę ostatnio tak, jakby Wielka Stopa ze mną na ramionach pędziła znacząc kolejne tygodnie i miesiące.
Poniedziałek był dla mnie sporym wyzwaniem pozbierania mnożących się spraw. Zbliża się listopad, a ja nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ta sprężyna rozkręca się kosztem mojej nienadążającej momentami świadomości- nie gryząc się tym wcale. Dlatego ze strzelistą ekscytacją salutuję momentom jak taki np. wczorajszy, którego chwile zamknęłam w niżej Wam załączonych zdjęciach. Wtedy chłonę wszystkimi zmysłami otaczające mnie baśniowe krajobrazy, mogę wypaść trochę z rytmu goniących myśli, złapać głębokiego oddechu. Zresztą z tym większą namiętnością sięgam po te nawet krótkie momenty, im bardziej obłędnie smakują tegoroczne dni. Jest pięknie.